Logo pl.androidermagazine.com
Logo pl.androidermagazine.com

Dyrektywa UE w sprawie praw autorskich ma pogorszyć Internet dla prawie wszystkich

Spisu treści:

Anonim

Nowa dyrektywa o prawach autorskich Unii Europejskiej może radykalnie zmienić sposób, w jaki konsumujemy wiadomości i inne treści online. Chociaż pierwotnie miało to zapewnić twórcom i organizacjom prasowym uczciwe wynagrodzenie za ich pracę, dyrektywa najprawdopodobniej utrudni znalezienie wysokiej jakości wiadomości, zlikwiduje finansowe i techniczne przeszkody na drodze do mniejszych wydawców internetowych i twórców, stłumi wolność słowa i negatywnie wpłynie na Internet kultura.

Dyrektywa znajduje się obecnie na późnym etapie negocjacji z zamkniętymi drzwiami między Komisją Europejską, Parlamentem Europejskim i Radą Europejską, zanim zostanie poddana pod głosowanie państw członkowskich UE. Jeśli zostanie przekazany w obecnym stanie, będzie to poważna zmiana w równowadze sił wokół praw autorskich online. Fale z płyty CD UE mogą być odczuwalne nawet poza granicami UE - w obszarach tak poważnych jak główne wiadomości i tak głupie jak memy, które widzimy na Twitterze i Facebooku.

Dyrektywa jest wspierana przez niektórych europejskich gigantów wydawniczych, duże wytwórnie płytowe i muzyków, takich jak Paul McCartney. Ale stoi w obliczu rosnącej opozycji ze strony gigantów technologicznych, sieci społecznościowych i twórców treści online, a także grup kampanii takich jak EFF i naukowców, takich jak wynalazca Tima Bernersa-Lee.

Główne kontrowersje dotyczą art. 11 i 13 dyrektywy, zwanych również wymogami „podatku od powiązań” i „filtru przesyłania”.

Podatek od linków

Artykuł 11 zmusza witryny informacyjne do pobierania opłat od Google i innych za fragmenty.

Artykuł 11 wymaga, by agregatorzy wiadomości online, tacy jak Google, Facebook lub Twitter, płacili opłaty licencyjne organizacjom prasowym za pokazywanie fragmentów ich zasięgu, a także zmusza organizacje informacyjne do pobierania tych opłat. Celem jest zrekompensowanie wydawcom, którym brakuje gotówki, części artykułów wykorzystywanych w miejscach takich jak Google News, gdzie obok nagłówka można zobaczyć zdjęcie i krótkie streszczenie. Argumenty dużych wydawców polegają na tym, że Google i inni zarabiają na swoich treściach, wyświetlając linki i fragmenty na „platformach generujących przychody”, i chcą mieć kawałek akcji.

Z drugiej strony pomysł, że czytelnik przejdzie obok fragmentu, w którym w przeciwnym razie kliknie i przeczyta całą historię, jest w najlepszym razie sporny. Co więcej, płyta CD UE wymaga „bezzwrotnej” opłaty licencyjnej, co oznacza, że ​​mniejsi wydawcy, którzy potrzebują dodatkowej widoczności agregatorów, takich jak Google, nie mogą po prostu pobierać opłaty za łącze wynoszącej zero.

Jak podaje SearchEngineLand, podobne prawo uchwalone w Hiszpanii w 2015 roku poszło dość źle dla wszystkich zainteresowanych, co ostatecznie spowodowało, że Google News został całkowicie zamknięty w tym kraju.

Google opublikował niedawno przykład tego, jak Google News może wyglądać w świecie po artykule 11 - w istocie strona wyników wyszukiwania, która na pierwszy rzut oka wydaje się być zepsuta. Brak rozszerzonych nagłówków. Brak miniatur. Brak fragmentów.

W grudniu wiceprezes ds. Wiadomości, Richard Gingras, zwrócił uwagę na kolejne kwestie dla małych wydawców, którzy musieliby zawierać złożone umowy handlowe z poszczególnymi agregatorami, aby konkurować o uwagę online.

Artykuł 11 mógłby zawierać umowy handlowe z wydawcami, aby wyświetlać hiperłącza i krótkie fragmenty wiadomości. Oznacza to, że wyszukiwarki, agregatory wiadomości, aplikacje i platformy musiałyby wprowadzić licencje komercyjne i podejmować decyzje, które treści uwzględnić na podstawie tych umów licencyjnych, a które pominąć.

Skutecznie firmy takie jak Google będą mogły wybrać zwycięzców i przegranych. Usługi online, z których niektóre nie generują przychodów (na przykład Google News), musiałyby dokonywać wyboru, z którymi wydawcami mieliby do czynienia. Obecnie ponad 80 000 wydawców wiadomości na całym świecie może pojawiać się w Google News, ale art. 11 gwałtownie zmniejszyłby tę liczbę. I nie chodzi tylko o Google, jest mało prawdopodobne, że jakakolwiek firma będzie mogła licencjonować każdego wydawcę wiadomości w Unii Europejskiej, zwłaszcza biorąc pod uwagę zaproponowaną bardzo szeroką definicję.

Nie jest również jasne, gdzie powinna zostać narysowana linia między fragmentem kodu, który podlegałby podatkowi od łącza, a prostym hiperłączem, który nie byłby objęty. Agregatorzy prawdopodobnie popełniliby błąd po stronie ostrożności, aby nie trafili do sądu.

Jako przykład testowy dla tego, co Artykuł 11 może oznaczać dla wydawców, Ars Technica poinformował w 2015 r., Że kiedy wszedł w życie podobny hiszpański podatek od agregatora wiadomości, w szczególności mniejsze sklepy odnotowały 14-procentowy spadek ruchu, a niektóre lokalne usługi całkowicie przestały działać.

Filtr przesyłania

Artykuł 13 płyty CD UE jest jeszcze bardziej problematyczny i dalekosiężny. Sprawia, że ​​witryny hostujące treści tworzone przez użytkowników, takie jak YouTube, Twitter i niezliczone inne, są odpowiedzialne za naruszenie praw autorskich na swoich platformach. Są na haczyku i mogą być ścigani w UE przez właścicieli praw, takich jak studia filmowe i sieci telewizyjne, za rzeczy przesłane przez ich użytkowników. W związku z tym byliby zobowiązani do proaktywnego nadzorowania swoich platform pod kątem naruszenia praw autorskich. Oznacza to, że takie rzeczy, jak memy, w tym wszelkie treści chronione prawem autorskim (innymi słowy, większość memów), lub zrzuty ekranu pobrane z filmu lub programu telewizyjnego musiałyby zostać przefiltrowane przed opublikowaniem treści online.

Artykuł 13 to coś więcej niż tylko zakazanie memów.

Ponieważ prawo UE nie zawiera przepisów o dozwolonym użytku - w przeciwieństwie do USA - można je rozszerzyć o filmy, programy telewizyjne i gry wykorzystywane w krytyce i komentarzach.

Ważna jest ochrona przed uzasadnionym naruszeniem praw autorskich. Równie jednak coś tak drakońskiego, jak art. 13, przechodzi daleko poza linię i tłumi swobodną ekspresję. Istnieje duża różnica między hurtową kradzieżą całego dzieła chronionego prawem autorskim a udostępnianiem reakcyjnego GIF-a na Twitterze. To ostatnie nie jest prawdziwym naruszeniem w duchu prawa, jest to część sposobu, w jaki dzisiaj komunikujemy się online. Ale ten niuans zniknął na płycie CD UE.

Ponieważ zgodnie z art. 13 właściciele platform domyślnie ponoszą odpowiedzialność, prawie na pewno zachowują dużą ostrożność, co prowadzi do wielu fałszywych trafień - posty użytkowników są źle ocenzurowane. Można to już zobaczyć w systemie ContentID YouTube, który skanuje przesłane filmy po fakcie i pozwala posiadaczom praw na pobieranie lub pobieranie pieniędzy z filmów przy użyciu ich treści. Często ContentID pozwala bogatym posiadaczom praw zarabiać na przekształcającej pracy mniejszych YouTuberów lub blokować takie prace całkowicie na podstawie kilku sekund materiału naruszającego prawa. Możemy spodziewać się tego więcej, jeśli wejdzie w życie płyta CD UE - szczególnie, jeśli nowy, jeszcze bardziej drakoński system skanowania musi zatwierdzić filmy i obrazy europejskich twórców przed ich uruchomieniem.

Nietrudno też wyobrazić sobie, jak takie ekstremalne ograniczenia dotyczące tweetów, filmów z YouTube'a lub postów na Facebooku mogą być niewłaściwie wykorzystywane przez bogatych posiadaczy praw na inne sposoby, na przykład w celu cenzury lub stłumienia krytyki.

Wszystko to nie wspominając o mniejszych platformach społecznościowych bez zasobów do opracowania własnego megafiltra skanującego prawa autorskie do treści generowanych przez użytkowników. Podobnie jak w art. 11, najmniejsze platformy mogą ucierpieć najbardziej.

Rzeczywiście, gdyby 15 lat temu uchwalono artykuł 13, mało prawdopodobne jest, aby Twitter lub YouTube istniałyby w obecnej formie.

Wszyscy oprócz największych wydawców wiadomości czerpią korzyści z widoczności i wzmocnienia sygnału wynikającego z umieszczenia w agregatorach wiadomości. I wszyscy, oprócz największych, najbogatszych twórców treści, czerpią korzyści ze swobodnego, zdrowego rozsądku podejścia do egzekwowania praw autorskich, które przenika dziś media społecznościowe i platformy wideo. Co najważniejsze, ogół społeczeństwa i kultura internetowa szczególnie korzystają ze zdrowej wolności słowa na platformach internetowych, bez przeszkód ze strony uciążliwych działań związanych z ochroną praw autorskich.

Jeśli mieszkasz w kraju UE i chcesz bronić wolności wypowiedzi i konkurencji online, możesz podjąć działania tutaj.