Spisu treści:
Ten tydzień przyniósł bolesne przypomnienie, że choć jest tak niesamowita, jak może być stara sieć World Wide Web, to nadal jest bardzo przykro, jeśli chodzi o muzykę online. Podsumowując, Google wprowadził ograniczenie liczby urządzeń, które możesz nieautoryzować w Google Music w ciągu roku. Nadal możesz aktywować do 10 w dowolnym momencie, ale możesz wymienić tylko cztery z nich na nowe urządzenia. Brzmi dość prosto, prawda? A dla zdecydowanej większości ludzi możliwość odtwarzania muzyki w dowolnym miejscu (w każdym razie w obsługiwanych krajach) z 14 różnych urządzeń - od smartfonów i tabletów po komputery stacjonarne, laptopy i telewizory Google - jest kilkakrotnie przesadzona. Ale dla innych z nas nasze 10 miejsc było pełne, a każda próba nieautoryzowania urządzenia - coś, co wcześniej mogliśmy robić tak często, jak nam się podobało - spotkała się z pomarańczowo-białym komunikatem:
„Niestety, nieautoryzowano zbyt wielu urządzeń”.
(Będę pierwszym, który powie, że nie jest to żenująca lista urządzeń).
Myślę, że Google mnie leniwie. Zbyt przyzwyczaiłem się do posiadania mojej muzyki w chmurze. Nie muszę się już martwić o synchronizację muzyki z komputera stacjonarnego i laptopa na moim domowym serwerze NAS. Dopóki nie podróżuję, używam Google Music do słuchania mojej muzyki podczas pracy w mieście. Podczas koszenia trawnika. Przy dziwnej okazji, którą ćwiczę.
Mówię „moja muzyka”, bo tak o tym myślę. Moja muzyka Mam gdzieś pliki i przesłałem je do Google Music. To moja muzyka.
Tylko, gdy tylko zdecyduję się przesłać go do Google Music, przestaje być mój. Cóż, wciąż jest mój, ale pożyczyłem go Google, żeby mi go udostępnił. Więc to już nie jest moje. Podlega zasadom i przepisom Google, co oznacza, że podlega podstępom i kaprysom wytwórni muzycznych. Nieważne, że to moja muzyka. Kupiłem (większość) tego. To jest moje.
Deauth w tym tygodniu przypomina, że choć może to być moja muzyka, nie jest to moja chmura. I chociaż Google Music jest przedmiotem mojego gniewu, nie jest tu sam. Amazon Music podlega również wytwórniom płytowym. To samo dotyczy usług przesyłania strumieniowego. Nawet Apple musi przejść negocjacje z grupą starych białych mężczyzn, aby można było uruchomić Biebera drogą radiową.
To nie jest nowy problem. Dobrą wiadomością jest to, że Google porządkuje swoje działania, a tymczasem pozwala nam wyczyścić nasze autoryzowane urządzenia. (Osobisty zarzut: być może jakieś wyjątki dla tych z nas, którzy testują telefony na życie?) Ale ten tydzień przypomina, że łatwo jest popaść w samozadowolenie, zaakceptować łatwość przesyłania strumieniowego w zamian za udostępnianie naszych plików mistrzu, którego dobro rzadko jest zgodne z naszym własnym.