Logo pl.androidermagazine.com
Logo pl.androidermagazine.com

Jest nadęty, a potem jest nadęty

Anonim

Ostatnio dużo mówi się o „wzdęciach”. Niektóre z naszych działań, niektóre nie. A ostatnia runda zaczęła osiągać niepojęte proporcje.

Ale podobnie jak Vizzini Wallace'a Shawna, wciąż używamy tego słowa. Nadyma się. I może nie oznacza to, co naszym zdaniem oznacza.

Czym dokładnie jest „bloatware”? Oto, jak zdefiniowałem to jakiś czas temu w naszym długo wymagającym aktualizacji słowniku Androida:

Wzdęcia (artykuły): Aplikacje - zwykle niepożądane - które są wstępnie załadowane na urządzenie. Jest to nieco subiektywne w kwestii tego, co stanowi wzdęcia, a drugą stroną jest to, że te aplikacje pozwalają operatorom sprzedawać telefony i tablety po cenach subsydiowanych.

Wydaje mi się, że ta definicja jest dziś prawdziwa, choć prawdopodobnie zaktualizuję ją, aby powiedzieć, że te aplikacje są również spersonalizowanymi wersjami tego, co można znaleźć w kompilacjach AOSP, dodając funkcjonalność i wygląd ponad wersjami z gołymi kościami.

Kiedy mówimy o nadymanym oprogramowaniu, mówimy o aplikacjach, których nie chcemy w naszych telefonach, wstępnie załadowanych przez producenta lub na żądanie operatora sprzedającego telefon. (Przynajmniej tutaj w Stanach Zjednoczonych). Nadto nadęte aplikacje są umieszczane na partycji, do której nie możemy uzyskać dostępu bez uprawnień roota. I to ma sens. W przypadku przywrócenia ustawień fabrycznych telefon zostanie zwrócony. Bez musów, bez zamieszania. Widzieliśmy przewoźników, takich jak Verizon, eksperymentujących z pominięciem tej trasy w ROM-ie, automatycznie pobierając i instalując swoje „nadęte oprogramowanie” po podłączeniu telefonu do Internetu. Nie przepadam za tym pomysłem zarówno z punktu widzenia bezpieczeństwa, jak i kontroli, ale rozumiem. I widzieliśmy, jak Dell oferuje menu opcji. Poproś, aby zainstalował niektóre aplikacje, które mogą być potrzebne podczas konfiguracji, jednocześnie pozwalając innym się przesuwać. To wcale nie jest zła cecha.

I nie wszystkie fabrycznie zainstalowane oprogramowanie jest złe. Mógłbym nigdy nie korzystać z aplikacji konta, która została wstępnie załadowana przez AT&T, Verizon, Sprint lub T-Mobile - tak, każda z nich ma swoją - ale głupotą byłoby powiedzieć, że te aplikacje nie są przydatne pod pewnym względem. Nigdy nie korzystałem z aplikacji e-mail HTC. Ale to nie znaczy, że nie jest dobre ani użyteczne, ani że „nikt tego nie używa”. (To zdanie jest automatycznie niepoprawne w momencie, gdy ktoś go wymrucza.) Lub jeśli nie używasz Gmaila, to jest nadęty. To samo dotyczy innych aplikacji powiązanych z usługami Google. Jeśli ich nie używasz, to ich aplikacje są nadęte.

Możliwe, że tak naprawdę nie chciałbyś telefonu, który nie ma fabrycznie załadowanych żadnych aplikacji.

Dlatego frustrujące jest to, że nagłówki tego artykułu SamMobile mówią, że Samsung ponownie wybiera nadmuchiwane oprogramowanie w Galaxy S6 i zamiast tego ładuje je z niektórymi aplikacjami Microsoft, jakby jedna była lepsza lub gorsza od drugiej.

Bardzo pamiętam, kiedy ostatni raz przyszedł telefon z fabrycznie załadowanymi aplikacjami Microsoft. Nie skończyło się dobrze. (I chociaż był to również telefon Samsunga, ważne jest, aby pamiętać, że Verizon był w połowie tego.) To było jednak dawno temu, a aplikacje i usługi Microsoftu przeszły długą drogę. I nie zobaczymy powtórki Fascynatu, który stanowczo handlował usługami Google dla Bing. Chociaż SamMobile nie wie, co zostało usunięte z Samsunga lub co zostało dodane przez Microsoft (a w takim razie, co nas tak ekscytuje?), To nie ma znaczenia. Jeśli historia jest prawdziwa, po prostu zamieniasz jeden zestaw aplikacji na inny. Obciążenia wstępne to obciążenia wstępne. Lub bloatware to bloatware.

Prostym faktem jest to, że wzdęcia są subiektywne i nie da się tego uniknąć. Niektóre aplikacje będą (i prawie muszą) zawsze być wstępnie załadowane. I jak niedawno powiedział mądry komentator, nadęty program jednego użytkownika będzie ulubioną aplikacją innego użytkownika.